Stoję,
Spokojny pozornie.
Biegnę,
Wewnętrznie. Raz tak, raz nie,
Krzyczę!
Na krawędzi swojego świata,
Z nadzieją w głowie, spokojem w głosie,
Przerażeniem w domyśle. Za mną pali się,
Przede mną brak światła.
Skok wiary,
W lepsze jutro.
Lecę
EsyFloresy no i Fantasmagorie!
sobota, 21 kwietnia 2018
sobota, 7 stycznia 2017
Dorosnij!
A gdy pewnego dnia, nad ranem,
Zrozumiem, że siebie już sprzedałem.
Nie będąc od dawna swego życia panem,
Jedynie smutno spojrzę na to, co sam sobie zabrałem.
Nie będzie płaczu i łez wylanych,
Nie zrobię przed lustrem oczu szklanych.
Nie będę walczył i łapał oddechu,
Siądę, przytaknę, zrozumiem.
Wszyscy w końcu zgubimy ideały,
Zrozumiemy, że świat nie jest aż tak biały,
Jakim kiedyś potrafiliśmy go widzieć.
Wstaniemy, pójdziemy, tak jak się powinno przeżyjemy.
Kolejny szary dzień, który sami pogrzebiemy.
A potem dumnie nad grobem będziemy siedzieć,
Mówiąc jak pięknie wykopany,
Grób, gdzie leżą dawne ideały.
Zrozumiem, że siebie już sprzedałem.
Nie będąc od dawna swego życia panem,
Jedynie smutno spojrzę na to, co sam sobie zabrałem.
Nie będzie płaczu i łez wylanych,
Nie zrobię przed lustrem oczu szklanych.
Nie będę walczył i łapał oddechu,
Siądę, przytaknę, zrozumiem.
Wszyscy w końcu zgubimy ideały,
Zrozumiemy, że świat nie jest aż tak biały,
Jakim kiedyś potrafiliśmy go widzieć.
Wstaniemy, pójdziemy, tak jak się powinno przeżyjemy.
Kolejny szary dzień, który sami pogrzebiemy.
A potem dumnie nad grobem będziemy siedzieć,
Mówiąc jak pięknie wykopany,
Grób, gdzie leżą dawne ideały.
niedziela, 18 grudnia 2016
Monochromatyczny
Pół garści słów rozsypanych,
Cała garść niepoukładanych.
W ćwierć dźwięku zatrzymany,
Wiersz,
Bez sensu przełamany.
Na trzy?
Trzy to za mało, symbol boskości.
Na siedem?
Za dużo, szczęścia, miłości.
Wrzucone słowa,
Wymieszane dźwięki.
Niezrozumiała mowa,
Wyszczekane piosenki.
Na czterdzieści! Idealnie,
Na wieczność rozproszony.
Na bezsensu sens napisany,
Na sensu bezsens niezrozumiany.
Wiersz.
Podobno powyżej zawarty.
Niekoniecznie biały, Ciągle otwarty
Cała garść niepoukładanych.
W ćwierć dźwięku zatrzymany,
Wiersz,
Bez sensu przełamany.
Na trzy?
Trzy to za mało, symbol boskości.
Na siedem?
Za dużo, szczęścia, miłości.
Wrzucone słowa,
Wymieszane dźwięki.
Niezrozumiała mowa,
Wyszczekane piosenki.
Na czterdzieści! Idealnie,
Na wieczność rozproszony.
Na bezsensu sens napisany,
Na sensu bezsens niezrozumiany.
Wiersz.
Podobno powyżej zawarty.
Niekoniecznie biały, Ciągle otwarty
poniedziałek, 5 grudnia 2016
Cicho krzyczace zamkniete w jutrze
Słowa nie pisane,
Nigdy głośno nie wypowiedziane.
Ukryte w ciszy, beznamiętnie pustej,
Krzyczące w głowie nad ranem, o wpół do szóstej.
Szepczące cicho w samo południe,
Mówiące spokojnie, gdy w głowie dudni.
Czasami niezwykle malowane, brudne.
A jutro? zamknięte w jutra studni.
Nigdy głośno nie wypowiedziane.
Ukryte w ciszy, beznamiętnie pustej,
Krzyczące w głowie nad ranem, o wpół do szóstej.
Szepczące cicho w samo południe,
Mówiące spokojnie, gdy w głowie dudni.
Czasami niezwykle malowane, brudne.
A jutro? zamknięte w jutra studni.
niedziela, 13 marca 2016
Szarosc
Wszechobecnie obecna, nieprzenikniona.
Bezlitośnie z każdego kąta wylewająca.
Dopada nawet gdy na ręce rozszerzona,
Paleta kolorów, praktycznie wszechmogąca.
Dzień za dniem,
Życie za życiem,
Oddech za oddechem.
Coraz bardziej szarzejąca szarość.
Szarość szara,
Szarość asfaltowej łąki,
Szarość od łąki tej bardziej szara,
No i ta następna, następna, następna...
Ale na szczęście jesteś,
Jednym oddechem, spojrzeniem ją zagarniasz,
Z powrotem w jej szare ludzkie siedziby.
Ale czy zniesiesz wszystkie moje zwidy?
Będziesz kolorem napełniać mojego życie rozgardiasz?
Jesteś.
Bądź, proszę.
Bezlitośnie z każdego kąta wylewająca.
Dopada nawet gdy na ręce rozszerzona,
Paleta kolorów, praktycznie wszechmogąca.
Dzień za dniem,
Życie za życiem,
Oddech za oddechem.
Coraz bardziej szarzejąca szarość.
Szarość szara,
Szarość asfaltowej łąki,
Szarość od łąki tej bardziej szara,
No i ta następna, następna, następna...
Ale na szczęście jesteś,
Jednym oddechem, spojrzeniem ją zagarniasz,
Z powrotem w jej szare ludzkie siedziby.
Ale czy zniesiesz wszystkie moje zwidy?
Będziesz kolorem napełniać mojego życie rozgardiasz?
Jesteś.
Bądź, proszę.
sobota, 7 listopada 2015
Czternascie wersow, administracji Persow
Administracja przecudnie publiczna,
Działalność jej dla ludu- od władzy.
Zdefiniowanie jej filozofom się marzy,
Lecz błędnych definicji - liczba liczna!
Podręczniki traktują liczne i piękne,
O jej istocie, niestety- błędnie traktują.
Ale o jednym jednak Persowie plotkują!
Administracja piękna! Definicje- biedne!
A ja dla wzniosłości administracji publicznej,
Persów nad jej wspaniałością zachwyt spiszę,
Notując uważnie, żadnego OH! i AH! nie pominę,
Więc niech te krótkie czternaście wersów,
Spiżowym będzie pomnikiem chwały, Publicznej
Administracji wszelakiej- nie tylko Persów.
Działalność jej dla ludu- od władzy.
Zdefiniowanie jej filozofom się marzy,
Lecz błędnych definicji - liczba liczna!
Podręczniki traktują liczne i piękne,
O jej istocie, niestety- błędnie traktują.
Ale o jednym jednak Persowie plotkują!
Administracja piękna! Definicje- biedne!
A ja dla wzniosłości administracji publicznej,
Persów nad jej wspaniałością zachwyt spiszę,
Notując uważnie, żadnego OH! i AH! nie pominę,
Więc niech te krótkie czternaście wersów,
Spiżowym będzie pomnikiem chwały, Publicznej
Administracji wszelakiej- nie tylko Persów.
sobota, 17 października 2015
Samotne w tlumach slowa
Ile razy wśród tysięcy podobnych,
Rozpaczliwie krzyczę; Samotny.
Nieznośny smutek- pozornie drobny,
Czyni z nas niezwykle zranionych.
Ściśnięci jak w puszce sardynki,
Widzimy pustą przestrzeń wokół.
Jednak obróciły to wszystko w popiół,
Dla mnie, twoich ramion dźwięki.
Rozpaczliwie krzyczę; Samotny.
Nieznośny smutek- pozornie drobny,
Czyni z nas niezwykle zranionych.
Ściśnięci jak w puszce sardynki,
Widzimy pustą przestrzeń wokół.
Jednak obróciły to wszystko w popiół,
Dla mnie, twoich ramion dźwięki.
Subskrybuj:
Posty (Atom)